Dzieci przychodzą a ja czuje się dobrze ale mam dość bycia kucharką i sprzątaczką

Kiedy moje dzieci przychodzą do mnie, jestem bardzo szczęśliwa. Są mili i kochani, ale w ich zachowaniu jest coś, co mnie irytuje. Mów o tym co Cię boli, to pomaga zwalczyć w sobie ból i cierpienie. Niewielu ludzi tak robi, a później cierpi podwójnie.

Mam syna i córkę, wspaniałe są to dzieci. To stymuluje mnie do tego żeby się z nimi spotykać, w końcu są już dorośli, mają własne rodziny. Syn ma trójkę dzieci, same dziewczynki. Mieszkam nieco dalej od centrum miasta, nie mam samochodu, a komunikacja miejska rzadko tutaj jeździ, więc moja rodzina przyjeżdża do mnie, żeby odpocząć od gwaru miejskich ulicy, szczególnie tych z centrum miasta. Jest to kochane zachowanie, że odwiedzają swoją mamę, jednak wymaga to ode mnie coraz więcej pracy i poświeceń.

Chciałabym powiedzieć do siebie: „Zrób sobie przerwę”. Jednak dzieci są przyzwyczajone, że nie robią nic, gdy przyjadą do mnie. To dla nich czas na odpoczynek. Wymagają rzeczy takich jak te, przy których wychowywali się jako małe dzieci: by pokój był posprzątany, łóżko było pościelone, lodówka pełna, obiad przygotowany. Tak wygląda każdy dzień po ich przyjeździe, jakby nie mogli mi pomóc, chociaż myć naczynia, czy nastawiać pranie.

Wiadomo, że w codziennym życiu mają tego rodzaju pracy dużo. W końcu matce trudno powiedzieć, żeby jej pomogły, gdy to na niej spoczywa cały dramat rodziny. Dzieci czekają smacznych słodyczy i wypranych pościeli, dobrze zagospodarowanego mieszkania i przytulnego kąta. Jest to ogromny wysiłek dla jednej osoby, szczególnie, gdy naraz przyjedzie więcej osób. Postanowiliśmy wprowadzić podział obowiązków, tak aby mama miała co robić ale nie była przemęczona. Mama nigdy się nie skarży, dlatego sami musieliśmy zauważyć symptomy zmęczenia i pomyśleć jak zorganizować całość.

Dziewczyny pomagają i to jest fajne. Jednak smutno mi, że chłopcy nie potrafią się zdobyć nawet na kilka miłych gestów wobec swojej matki. Ktoś pozmywa naczynia, pomoże odkurzyć cały dom. Cieszę się, że dzieci mnie jeszcze odwiedzają.
Przychodzili, jedli i siadali przed telewizorem lub pozwalali, żeby mój siostrzeniec czuwał nade mną i chodził sam. Muszę im ugotować śniadanie, przygotować potrawy, a potem zająć się ich dziećmi. W międzyczasie szorowałem podłogę i zacząłem myśleć o przygotowaniu obiadu i kolacji.

Zdaniem ojca przyjazdy dzieci są męczące i kończą się bólem wszystkich mięśni i stawów. Później regeneruje się przez cały tydzień a może nawet dwa. Cieszy się, że przyjeżdżają ale oczekiwałby więcej pomocy ze strony synów. Wiele osób w naszym wieku boi się powiedzieć dzieciom, że chcą od nich jakiegoś rodzaju pomocy. Boją się, że wówczas przestaną do nich przychodzić i odwiedzać ich na dłuższy czas niż tylko parę godzin. Często osoby starsze uważają, że odpoczynek tym dzieciom się po prostu należy, a nie jeszcze dodatkowy obowiązek. Później pracują za troje dzieci i nie mają już sił dalej tak robić. Rodzice chcą nadal odciążać dzieci ale zapominają o swoim zdrowiu, przecież już nadwyrężonym. Często sami wychowują swoje dzieci tak, aby te nigdy nikogo nie prosiły o pomoc. Później sami nie wiedzą jak o taką pomoc poprosić. Pozostają przemęczeni ale szczęśliwi, że dzieci ich odwiedzają.